Serce mego Domu - to kuchnia, stara kuchnia -
i wcale nie dlatego, że namiętnie spędzam w niej czas,
ale dlatego, że jest usytuowana dokładnie w środku domu.
Kiedyś rzeczywiście stanowiła centrum mojego stareńkiego domu - tętniła życiem, gwarem zapachami, mieszkańcami.
I w dodatku była piękna, w bieli, z drewnianym, ogromnym, białym kredensem, pomocnikiem, kaflowym białym piecem i... maszyną singer. Lekko muśnięta błękitem. Dla mnie bajka.
To efekt wielokrotnych podróży do Francji mojej Babci.
To efekt wielokrotnych podróży do Francji mojej Babci.
Trudno mi w to uwierzyć, ale przed wojną podróże po Europie były dostępne dla każdego.
Dla mnie - z epoki komuny - kiedy były same nakazy i zakazy - jest to niewiarygodne.
Dla mnie - z epoki komuny - kiedy były same nakazy i zakazy - jest to niewiarygodne.
Mój Dziadek - Franciszek - muzyk, podróżował po świecie "za chlebem". Moja Babcia - Anna, podążała dzielnie za nim, łącząc budowę domu w Polsce z podróżami po świecie i rodzeniem dzieci. Moje Ciotki i Wujowie rodzili się w różnych krajach, Babcia bez względu na swój stan była w podróży. Mój Ojciec przyszedł na świat w pociągu, podczas powrotu z Francji. Paradoksalnie jedyny syn, który urodził się w Polsce, nigdy w niej nie mieszkał.
Najczęściej Babcia podróżowała do Francji, gdzie i Dziadkowi powodziło się lepiej. Tam zachwycał ją klimat, styl życia, aura - i ten zaczarowany świat przeniosła do swojego domu.
Koleje losu tak się ułożyły, że chociaż to ja odziedziczyłam Dom Babci, to niestety pusty w środku,
do dzisiaj nie mogę tego odżałować, bo miałam na to pewien wpływ.
Teraz kuchnia jest na końcu domu i maleńka :))
A dawna kuchnia jest teraz pokojem tzw. zielonym lub środkowym.
Ostatnio trochę zaszło w nim zmian, ale nie jestem do końca zadowolona, więc pewnie kiedy uporam się z meblowaniem pokoju Madziuśki, zmiany zajdą i tu. Pierwotnie wymyśliłam sobie, że tu przeniosę zielone meble, ale ... to ciemny pokój, prawie bez okna - jedyne okno jest na werandzie i jest to główne źródło światła dziennego. Ponadto na każdej ścianie są drzwi, jest też komin. Przez to jest trudny to ustawienia. A zielone meble wydają mi się za ciemne do tego pokoju.
Na razie przeniosłam szafę - zajmuje miejsce kaflowego pieca, później regału w podobnym stylu co obok. Niestety nie posiadam zdjęć do porównania. Owszem są, ale tradycyjnie, a skaner się zbuntował i nic z moich chęci, by pokazać wcześniejsze wersje.
i biurko, uwielbiam przy nim siedzieć.
Jego ustawienie w poprzek powoduje, że pracując jestem "otwarta" na cały dom.
za tymi drzwiami mieści się weranda - i to jedyne okno.
Kiedyś weranda była przedłużeniem kuchni, teraz pełni rolę przedpokoju.
Ten drewniany regał miałam zastąpić zielonym.
Całe szczęście, że przenoszenie mebli następuje małymi etapami. Teraz wiem, że jeszcze długo się z nim nie rozstanę.
Dwa pniaki brzozowe, które stały na miejscu biurka wyniosłam już przed dom.
Ale z plastrami też się nie rozstanę:))
Na kominie nie pozwalają mi nic wieszać, ze względów bezpieczeństwa - oczywiście.
Co nieco jednak przemyciłam. Hortensjowy wianek i "ziółkowy" obrazek pochodzą z mojej ulubionej kwiaciarni - od Agnieszki.
serdeczności