Witajcie :)
Kiedy latem byłam na garażowej wyprzedaży, wypatrzyłam lampę stylizowaną na starą lampę naftową. Obie z koleżanką stwierdziłyśmy zgodnie, że jest jednak za droga i nie wzięłam jej.
Ale ciągle o niej myślałam, widziałam ją na komodzie
i w mojej wyobraźni urastała do cudu świata ;))
W końcu zaczęłam męczyć moją Przyjaciółkę o numer telefonu do właściciela. Jednak ku mojemu zmartwieniu ani ona, ani nikt z naszych znajomych już kontaktu z Panem nie miał.
Chyba jednak za bardzo wzdychałam i zamęczałam otoczenie moją niepowetowaną stratą (!)
że ktoś, gdzieś wypatrzył, że Pan się jeszcze ogłasza!!
Zadzwoniłam, pojechałam i mam!
To prawda, że jak się o czymś myśli, szuka rozwiązania, to się spełnia każde marzenie.
Wygrzebałam jeszcze stare lampowe radio "rozyna",
które też poprzednio miałam "na oku". Muszę je jednak odczyścić i dać do przestrojenia.
Będzie to prezent, dla bliskiej mi osoby i też miłującej się w starociach. I jest tam jeszcze parę rzeczy, które chciałabym mieć, ale czasami włącza się zdrowy rozsądek... i po sprawie :))
A lampa znalazła miejsce na biureczku.
Przeniosłam też od Magdy regał, który ustawiłam za nim, na jedynej obecnie wolnej ścianie w zielonym pokoju. Oczywiście, mam jeszcze wolne miejsce przy ścianie z bali, ale za żadne skarby nie chcę jej przysłaniać. U Magdy mam jeszcze sporych rozmiarów komodę do przeniesienia i już wiem, że moja wizja ustawienia zielonych mebli się zaburzyła. Są bowiem solidne, drewniane i sporych rozmiarów, a tego szczegółu jakoś nie wzięłam pod uwagę planując przemeblowanie :)) Jeszcze niedawno zarzekałam się, że drewnianego regału nie rozbiorę, teraz, by pomieścić wszystko, muszę zweryfikować swoje plany.
Teraz to wygląda tak
U mnie jeszcze choinka stoi - i postoi aż do 2 lutego - zgodnie z tradycją :))
Serdeczności,
ania