Powered By Blogger

sobota, 23 sierpnia 2014

w ażurowym blasku świec

od tygodnia jestem na urlopie, 
w moim ukochanym domku, wreszcie mogę się nim nacieszyć do syta,
niespieszne, błogie poranki, 
sprawdzanie co urosło od wczoraj :))
baaaaardzo przyjemnie :))
z pogodą trochę gorzej, ale i tak codziennie (oprócz okropnego czwartku)
działam na działce, i nawet udaje się skraść troszkę ciepełka na tarasie,
 czegóż więcej można pragnąć??
oj można,można, choćby cieplejszych wieczorów, których w górach jak na lekarstwo
Lato bardzo rozleniwia, przynajmniej mnie, bo pojawiam się jak na lekarstwo,
ale u Was jestem z częstotliwością wręcz natarczywą :))
ciągle czekam na nowe wpisy i ciągle mi mało.
Na moje usprawiedliwienie... nie ma nic,
no może tylko bieganie każdą wolną chwilą pomiędzy truskawkami, koprami,
bobami, ziemniakami, kwiatami i wszelakimi działkowymi dobrami.
A w domu szykujemy się do remontu pokoju Madziuśki i małego liftingu łazienki.
Jedno i drugie mnie cieszy, każdy remont to tylko chwilowe zawirowania, a potem jest ślicznie :))
Trochę jednak się nam ten remont, a raczej jego rozpoczęcie przeciąga, z różnych przyczyn, ale zupełnie od nas niezależnych. Moja sypialnia przemieniła się w składzik, Madziuśka zła jak osa, bo to ona jest przede wszystkim uziemiona, ja też nie najlepszym humorze, ale, ale...
absolutnie nie popadam w żadne chandry ani tym podobne przypadłości.
Poprawiam sobie nastrój bywając to-tu to-tam, czyli w ulubionej blogosferze,
w ażurowym blasku świec :))



wieczorem najpiękniej


A pomiędzy tymi marchewkami i pietruszkami, postanowiłam oszlifować boazerię, która otacza stół w salonie i lekko zmienić kolor i... to dla mnie wyzwanie ponad moją optymistyczną naturę.
Chwile załamania towarzyszą mi codziennie, chociaż już połowa za mną, to trudno mi uwierzyć, że podołam.. chylę czoła przed każdą z Was, która szlifuje i maluje !!
 Właśnie słyszę, że rozlało się na dobre, a dzień był naprawdę przepiękny.
W kratkę ta jeszcze letnia pogoda :)
więc na pociechę soczyste i kolorowe dobranoc :))


 ania.




wtorek, 5 sierpnia 2014

lubię obdarowywać moich bliskich,

lubię zastanawiać się co dla kogo, kupować i cieszyć się wyobrażeniem radości obdarowanej osoby, lubię pakować w piękne papiery... hmmm sama radość:)
I równie lubię otrzymywać prezenty, często są tak cudnie zapakowane, że szkoda mi ich otwierać... i jeśli się zdarzy, że mogę poczekać z otwieraniem takowych, to czekam :)) i napawam się ich urodą i zdolnościami innych.
Lipiec to zdecydowanie mój miesiąc, 
przynosi mi mnóstwo niespodzianek, bo wśród Przyjaciół mam wielu lipcowych solenizantów i sama zaliczam się do tego grona, więc i mogę podarować i otrzymuję i...
...pokazuję :)
bo tak mi się wszystko podoba, że muszę się z Wami podzielić moją radością :)
taca i lampion to od Rodzinki, 
ceramiczny kwiat od Eli

pudełeczko (już zagospodarowane) od Marzki

od Marty rameczka, jeszcze nie zagospodarowana, ale niebawem będzie :)
Marta to moja koleżanka z pracy, z którą tam i z powrotem przeglądamy, z pełnym oddaniem :)) wszystkie możliwe blogi i czasopisma wnętrzarskie i w kółko omawiamy inspiracje, zmiany i marzenia, które czekają na realizację... albo pozostają w sferze marzeń. Ale co się przy tym nagadamy i na planujemy! bezcenne :)

Przecudnej urody lampion od Przyjaciół W i D (ciągle jeszcze stoi zapakowany ;)


doniczka - filiżanka od Ani i Krzysztofa



no i kosz od Mamy,
cudo, zamykany na sprzączkę, ach jaki piękny! Będzie na moje rozliczne włóczki, moteczki i szydełka, i gdybym przypadkiem nad rzeczkę lub łąkę chciała się wybrać.. idealny :)




A do tego w mojej Parafii w lipcu jest odpust. W dzieciństwie to było szaleństwo, karuzele, kolorowe stragany, kuszące kapiącymi od złota i kamieni pierścionkami, bransoletkami. Cukierki kolorowe, bibułowe wachlarze i takie piłeczki na gumce, śliczne, błyszczące - pamiętacie może? Piszczałki, strzelające korki, gwar, szum, ekscytacja! I koniecznie, bo bez tego odpust nieważny, ogórki kiszone z wielkiej beczki i lody, nie pierwszego mrożenia, to było pewne!
Tego świata już nie ma, przez wiele lat katowano nas plastikowym byle czym, ale i ten mija!
Od kilku lat, przy miejscowym muzeum ustawiają się stragany z rękodziełem. Czego tam nie ma! Oczu nie można oderwać, i drewniane łyżki i kute róże i szyciowe cudeńka, oscypki z grilla, góralska kapela w góralskich strojach,
no odpust, cudowny, kolorowy jak za dawnych czasów.
A my - jak przystało na kocie miłośniczki - mamy odpustowe:


i woreczek, no nie wiem na co, ale tak mi się podobał,
że musiałam go mieć :)

Ależ było tego wychwalania się!
Mam nadzieję, że nie posnęliście ;))
Serdeczności


a.