na Podhalu leje, wieje i tylko śniegu brakuje,
bo temperatura do opadów już właściwie jest.
W domku cieplutko, kaloryfery szumią - w pracy na szczęście też - ciepła herbatka...ale czy koniecznie tak chcemy spędzać te dni??
Z nasadzeniami "około tarasowymi" dalej jestem w lesie.
Ale chociaż mój skalniak, pomimo zimna, nieźle sobie radzi.
Najbardziej zaskoczyła mnie paproć, która po prostu rośnie w oczach.
Funkia też sobie poradziła, no oprócz tego najbardziej zmasakrowanego krzaczka, ale nie dojrzałam go wśród chwastów :))
Bardzo lubię werbenę i małe begonie, kiedy się rozrosną tworzą piękny dywan. U mnie jak na razie malutkie kępki. Obawiam się trochę ślimaków, tych czarnych, okropnych, wszystkolubnych. Czy Wy też się z nimi męczycie? Macie na nie wypróbowane sposoby?
Kuklik w malutkiej i dorodniejszej wersji
I mnóstwo białych stokrotek w trawniku, którego celowo nie kosimy, tak nam się to podoba.
A najbardziej mi się "podoba" rynna tylko na chwilę, "bo piwnicę zalewa" i jest i jest i jest...
nawet nie chcę myśleć od ilu ...lat. Tak, lat.
Teraz tylko spoglądam przez mokre szyby... iii... wypatrzyłam niespodziankę!
Mocno przycięta weigela, która kwitnie na zeszłorocznych przyrostach, ma pączki!
Toż to mój skalniakowy cud :))
Serdeczności,
ania