Witajcie!
Czy trzeba mi czegoś więcej nad słońce, błogie, niedzielne lenistwo i kwiaty wokół?
Jest piękna pogoda (gdzieś pada?),
clematis oczy cieszy i skorzystałam z DIY u Beatki.
Ale po kolei.
Podobno gdzieś jednak pada i to mocno. Ale na Podhalu cieszymy się ciągle piękną, słoneczną pogodą. Właściwie to trzeba nam deszczu " na gwałt" - rośliny wysychają, codzienne podlewanie nie przynosi zamierzonych efektów. Ale z drugiej strony, to co kwitnie, wygląda pięknie. Przede wszystkim clematis (Violet Elizabeth) - zachwycam się nim codziennie - dlatego, że po raz pierwszy zakwitł tak obficie.
A drugi powód mojej radości, to lawenda :))
W ubiegłym roku zobaczyłam u Beatki z "Utkane z pasji" DIY na lawendowe szyszki. Niestety, wówczas "mój sezon" na lawendę minął, ale postanowiłam, że w przyszłym roku ...:))
No i przyszły rok przyszedł, przyniosłam "łan" do domu i pełna obaw, uzbrojona w potrzebne sprzęty i porady Beatki przystąpiłam do dzieła.
Z pierwszą mozoliłam się z godzinę ;)
Jest już u Mamy:))
Zapach mojego domu z dzieciństwa to lawenda, kiedyś właśnie nią broniono się przed atakującymi molami. A poza tym mydełka o tym zapachu były jedynymi, jakie można było kupić- oprócz oczywiście - ciemnego, szarego "białego jelenia". To takie PRL- owskie ubarwienie życia.
Z następnymi szyszkami radziłam sobie coraz lepiej, przy piątej potrzebowałam już tylko 15 minut - czyli w manufakturze wrze :))
Tak się rozochociłam, że robiłabym i robiła, ale "łan" się skończył:))
Są piękne,
a jak pachną:))
Na szczęście jeszcze trochę lawendy mam, więc kilka lawendowych piękności powstanie :))
Pozdrawiam Dziewczyny,
gorącym słońcem Podhala,
i słodkim zapachem floksów.
Do zobaczenia,
Ania.
Fusetki są super :) Ja pierwszy raz zobaczyłam je rok temu a w tym pierwszy raz robiłam (choć zawsze mi się źle kojarzyły jako sposób na mole i śmierdziały hi hi). Powiem szczerze że są uzależniające, tym bardziej że ja robiłam z "kradziejskich" okazów spod bloku znajomej więc dodatkowa adrenalina była i nie wiem czy jeszcze nie połaszczę się:)) A i tak narobiłam ich trochę ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo widzisz! dowiedziałam się od Ciebie, jaka jest ich fachowa nazwa :)) i prawdę mówisz, są uzależniające:) ja tylko myślę,kiedy zrobię następne :))
UsuńZaintrygowałaś mnie Aniu lawendowymi szyszkami:) U mnie przymierzam się do mojej lawendy na wianek, a tu proszę:) chyba i ja się pobawię:) A Twój Clematis w pięknym kolorze.Nie ma to jak błogie lenistwo:)) Pozdrawiam serdecznie Ania
OdpowiedzUsuńJa też myślę o wianku, ale aż tyle lawendy nie mam, niestety. Ta zima porządnie wykosiła moje łany. Sporo sobie nasadziłam nowej z rozsad - tę z kolei wykończyły upały. Ale pracuję nad rozszerzeniem uprawy nieustająco :)) No i zawsze można kupić :))
UsuńWłaśnie wczoraj kupiłam lawendę na balkon, ale chyba nie mam serca na tą chwilę robić z niej niczego... zaczekam aż się ładnie rozrośnie :)
OdpowiedzUsuńOch piękny masz ogród, piękne kwiaty...!
Pozdrawiam serdecznie i życzę trochę deszczyku.
P.S. u mnie właśnie pada, ale to kilkaset km od Ciebie...
Ja też zawsze się biję z myślami, zrywać czy podziwiać.Ale fusetki zwyciężyły :))
Usuńps.doszedł do mnie deszcz,leje od rana :))
U nas lawendy pod dostatkiem (mogę się podzielić:) ). Nie wiedziałam jednak, że można z niej zrobić takie cuda! Ja rozwijam się kulinarnie, jeśli chodzi o lawendę - w weekend kolejny raz rozpoczęłam produkcję miodu, a po praz pierwszy upiekłam ciasteczka lawendowe. Polecam:) Już niedługo o nich u mnie:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńAniu, chętnie bym przygarnęła,szkoda,że dzielą nas te setki kilometrów :)) ale ciągle pracuję nad poszerzeniem uprawy :)) Czekam na wpis o ciasteczkach i o miodziku też? Serdeczności Aniu :))
UsuńPodziwiam clematisy w ogródkach, ale sama jeszcze nie mam u siebie. Pierwszy raz widzę szyszki lawendowe, zapach z pewnością nieziemski:)
OdpowiedzUsuńJa też podziwiam wszelakie clematisy, sama mam tylko dwa. A szyszki znałam wcześniej, ale do głowy mi nie przyszło,że ich wykonanie jest tak proste, że mogę zrobić je sama :))
UsuńPiekny clematis;)szyszki urocze;)u nas niedziela deszczowa;(ale dzisiaj świeci słoneczko zapowiada sie piekny dzień.pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję, do mnie wreszcie dotarł upragniony deszcz.W przerwach między "jedną kroplą a drugą" ,wybieram się zerwać lawendę:) i działać dalej:))
UsuńU mnie pada znowu niestety i wieje. Clematisu Ci trochę zazdroszczę bo mi się nie udało z hodowlą, Chyba przez ten okropny wiatr. Lawenda dopiero ma zamiar kwitnąć i mam na nią kilka pomysłów. Tylko jak rozciągnąć czas?? Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDo mnie dzisiaj dotarł deszcz, na szczęście, zawsze trochę podleje. I przede wszystkim się ochłodziło, bo to był jakiś koszmar, rośliny sobie kompletnie nie radziły.Truskawki były u mnie wielkości poziomek,zasychały. Janeczko ciekawa jestem Twoich pomysłów, Twój czas i tak jest z gumy, więc będę podziwiać Twoje lawendowe dzieła :))
UsuńTwój clematis jest zachwycający! Pierwszy raz widzę taką odmianę. Szyszki lawendowe to super pomysł np na prezent. Mogłabyś zrobić wpis o tym jak zrobić takie cudo :) Ściskam
OdpowiedzUsuńDzięki - jest rzeczywiście wyjątkowo zachwycający. Serdeczności :))
UsuńP.S. Ale gapa ze mnie...Już znalazłam szyszkową instrukcję. Spróbuję zrobić :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńP.S. Ale gapa ze mnie. Znalazłam link do szyszkowego diy :) Zrobię :)
OdpowiedzUsuńGiza - udanej zabawy z szyszkami - mnie to tak wciągnęło, że właśnie wykosiłam całą kwitnącą lawendę ze skalniaka :))
UsuńA u nas pada, smutno za oknem, choć wiem że przyroda bardzo potrzebuje deszczu. Piękne szyszki, chyba skomplikowane?, a clematis zachwyca
OdpowiedzUsuńU mnie dzisiaj też pada :)) i cieszy nas to niezmiernie :)) chociaż dzisiaj mam jeszcze wolne, absolutnie mi deszcz nie przeszkadza :)) Szyszki są super proste w wykonaniu, spróbuj,bo warto :))
UsuńU nas pada, ale się cieszę bo sucho bylo. Ja mam taki sam clematis i też w tym samym miejscu przy schodach posadziłam :)))
OdpowiedzUsuńSuper! to obie się cieszymy i z deszczu i z pięknego kwiatu :))
UsuńAniu! szyszki wyszły znakomicie i jak dużo! Ja wczoraj troszke lawendy ucięłam na suszenie ale teraz juz w kolejce są szyszki. Twój powojnik jest uroczy takie bujne ma te kwiaty pełne, ja kupiłam w tym roku 3, biły jest świetny, rózowy słabo kwitniea fioletowy chyba zmarniał...ale i tak sie cieszę, że w ogóle mam,mam tez takiego floksa...pozdrawiam♥
OdpowiedzUsuńBeatko, dobrze, że zrobiłaś DIY- i mogłam zaszaleć.Dzisiaj zrobiłam jeszcze dwie z przydomowej lawendy.Tak się wkręciłam, że chciałabym je ciągle robić:)) Ja mam jeszcze fioletowego clematisa, ale marnie kwitnie, może ma złe miejsce? pomyślę nad zmianą. Serdeczności Beatko :))
UsuńCudowny clematis!!! Wspaniałe lawendowe szyszki!!!
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:))
Donia dziękuję za wszystkie pochwały :)) serdeczności:))
UsuńLawendę też mam w ogródku ale jakoś nigdy nie robiłam z nich szyszek tylko wiązanki do wazonu . Masz rękę do kwiatów bo taki clematis to prawdziwy okaz :-) Uściski Aniu :-)
OdpowiedzUsuńJa też do tej pory suszyłam, ale teraz jestem zakochana w tych szyszkach :)) Dzięki Dorotko :))
UsuńLawendowe zawieszki są świetne i praktyczne [ tez podobne robię] a klematisa zazdroszczę - jest Wspaniały , cudo , deszcze potrzebny , a po deszczu będzie słońce , a na koszenie chętnie wpadnę jesli tylko będę blisko.............ha ha pozdrawiam Dusia
OdpowiedzUsuńDzięki Dusiu :)) Właściwie to - jak dla mnie - korzyść z upałów, to że trawa nie rosła zbyt szybko :))
UsuńLawendowe szyszki pięknie wyszły!
OdpowiedzUsuńDzięki Ewa :))
UsuńTeż chciałam te szyszki w tym roku zrobić, ale jakoś serca nie mam, by ścinać moją lawendę. W końcu to jej pierwsze kwiaty w ogóle. Może za rok będzie łatwiej ;) I piękny ten clematis! Ja przedwczoraj dojrzałam 3 pączki malutkie na moim maleństwie wsadzonym w tym roku.
OdpowiedzUsuńMnie też szkoda, zwłaszcza, że wcale jej tak dużo nie mam, zrywałam już prawie przekwitającą - i nie żałuję, bo zostanie ze mną na zimę :)) Mój drugi clematis, który kwitnie co roku jednym kwiatem - też mnie zaskoczył - ma 4 nowe pączki! ale mój ma już parę lat, więc, że Twój młodzieniaszek zakwitł - to masz "rękę" do kwiatów :))
UsuńClematis prześliczny! Miałam tą odmianę, ale przy zawirowaniach budowlanych na podwórku musiałam przesadzić i niestety nie przetrwał. Jak zauważyłaś zapewne sezon lawendowy trwa i u mnie;) Pleciesz dość luźno, ciekawa jestem, czy po przeschnięciu kwiatuszki się nie wysypują, bo może ja niepotrzebnie tak pilnuję ciasnoty:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńTo moje początki, Twoje są perfekcyjne. Kwiatuszki sięnie wysypują, ale wstążka na łodyżkach się mocno poluzowała. Spróbuję Twoją metodą, zobaczę jak mi wyjdzie, pozdrawiam :))
UsuńDo tej pory nie przepadałam za zapachem lawendy, wręcz mnie irytował. Póki nie pojechałam na Bałkany, tam ten zapach jest wszechobecny. Uwielbiam go! Mam wrażenie, że produkty dostępne u nas mają mocno syntetyczny zapach i stąd była moja niechęć.
OdpowiedzUsuńPewnie tak, jednak ja mam wyjątkowo sentymentalny stosunek do tego zapachu :)) I szukam go wszędzie :))
UsuńŚwietny pomysł na lawendowe szyszki, a Clematis faktycznie przeuroczy :)
OdpowiedzUsuńDzięki Beatko.Nie chcę zapeszać,mam nadzieję,że uda mi i w przyszłym roku i kolejnym dochować się takiego okazu :))
UsuńJa z lawendy zrobiłam lawendowe panienki. Niedługo będzie o tym post na moim blogu. Zapraszam
OdpowiedzUsuńJola z "żyjąc z pasją".
Oj to jestem go bardzo ciekawa:))
Usuń